sobota, 5 kwietnia 2014



Monotematycznie o zmierzchu.

Trochę mnie nie było. To z powodu kursu angielskiego, który ostatnio całkowicie mnie pochłonął. Na kurs dojeżdżam do centrum miasta, więc przez ostatnie dwa tygodnie całkowicie zmieniła mi się otaczająca mnie sceneria - zamiast sielskich pastwisk, lasów i wybrzeży, teraz na co dzień oglądam zatłoczone stacje metra i dżunglę przytłaczających drapaczy chmur. Pewnie wkrótce opstrykam to centrum miasta i pokażę, dlaczego tak bardzo tęsknię za duchem europejskich miast. No i opowiem trochę o doświadczeniach z kursu, na który uczęszczam z młodymi ludźmi z całego świata.

Tymczasem publikuję zdjęcia z naszych spacerów w ostatkach lata. Znów więc będzie monotematycznie - leśnie i kangurowo. Ale na początek bezkonkurencyjny hit miesiąca: Polski Ogórki, firmy australijsko-nowozelandzkiej, wyprodukowane w Indiach z lokalnych i importowanych produktów. Co zaskakujące, nie smakują wcale najgorzej i nawet odrobinę przypominają polskie, kiszone ogórki.

Teraz małe uzupełnienie wpisu Zwierzyniec australijski.
Kukubara to chyba po emu najbardziej charakterystyczny, australijski ptak. Nie śpiewa, nie ćwierka, ale śmieje się wrzaskliwym chichotem. Donośne śmiechy kukubar rozbrzmiewają każdego wieczoru w pobliskim lesie. A te kukubary uchwyciłam akurat w wąwozie Lederderg.


Possum to niewielki, nocny, roślinożerny torbacz. Jest ich wszędzie mnóstwo, również przy domostwach i w ogrodach. W ciągu dnia śpią, schowane w gęstych koronach drzew i w iglastych krzewach. Po zmierzchu budzą się i wychodzą na eksplorację terenu. Ich ulubionymi szlakami komunikacyjnymi są druty elektryczne. W naszej okolicy można spotkać dwa rodzaje possumów, które różnią się od siebie kształtem ogona: brushtails czyli "pędzelkowe ogony" to possumy o wielkich, puszystych ogonach niczym kitki wiewiórek, a ringtails czyli "obrączkowe ogony" to possumy o cienkich, zawijających się ogonach, które dla possumów są jak piąta kończyna - mogą się nimi łapać i na nich zwisać. A to właśnie ringtail przy dachu naszego domu.

Nasza przyjaźń z kangurami wciąż trwa. Pokochało już nas, a raczej nie nas, tylko nasz chleb tostowy, około 30 kangurów. Pojawiają się momentalnie, gdy tylko otwieramy furtkę do lasu. Spośród całego stada podobnych do siebie szaraków, rozpoznajemy już siedem z nich, te bardziej oswojone. Mamy więc grupkę leśnych przyjaciół, niczym siedmiu krasnoludków: Mały, Śmiałek, Duży vel Bohater Narodowy, Ślepek, Matula, Szczeniak i Dziadek.
Czy zawsze ktoś musi popsuć zdjęcie rodzinne?

Mały to nasz ulubieniec. Choć jest najmniejszy z kangurów, jest też najśmielszy i najsprytniejszy. Zupełnie nas zadziwił, gdy nauczył się prosić łapką o jedzenie. Coś słodkiego!:

A tu kolejna sesja z resztą bandy. To chyba ostatnie w tym roku zdjęcia kangurów w blasku długiego, ciepłego zachodu słońca. Lato dobiegło końca, dni stają się coraz krótsze.













Drap.


Drap, drap.
Drap, drap, drap.
I jeszcze kilka różnych zmierzchów o zmierzchu lata. Będę tęsknić za australijskim latem. Naprawdę je pokochałam, pomijając okres dokuczliwych upałów.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz