sobota, 12 września 2015

Portrait of Joe Chindamo

It's hard to believe - I'm coming back to my blog! Thank you, everyone, who waited for me and visited my blog, during my absence. I've been adapting to the Australian reality and I've painted a lot, so I didn't have enough time to write my blog. Now I'm beginning to publish my overdue works, created in the last months.
One of the most exciting artistic adventures of the last months was painting a portrait of an amazing musician and excellent pianist, Joe Chindamo.

Aż trudno uwierzyć - wracam na bloga! Dziękuję Wszystkim, którzy cierpliwie na mnie czekali i zaglądali tu w czasie mojej nieobecności. W tym czasie wciąż adaptowałam się do australijskiej rzeczywistości, no i oczywiście malowałam, a na bloga jakoś nie starczało czasu. Zaczynam więc od nadrabiania zaległości w publikowaniu moich prac.
Jedną z moich ciekawszych malarskich przygód ostatnich miesięcy był zaszczyt sportretowania znakomitego muzyka, genialnego pianisty, Joe Chindamo. Ta twarz dostarczyła mi masę inspiracji, bo nie dość, że Joe to niezwykła osobowość muzyczna, to jeszcze w oprawie wyrazistej urody włoskiego pochodzenia. A przygody z portretowaniem Joe były naprawdę ekstremalne... Posłuchajcie.

Po wielu latach znów wzięłam do ręki pastele i z wielką przyjemnością i zapałem narysowałam portret na ogromnej desce.

Sucha pastel/ Dry pastel, 90x120 cm




Unfortunately, after using a spray for pastels to fix the drawing, all colors have terribly and irreversibly changed. My selfportraits from about 10 years ago perfectly express, how I felt then... 
Deska nie jest wystarczająco przyczepnym podłożem dla suchych pasteli, dlatego musiałam porządnie zabezpieczyć portret sprejem do rysunków. I wtedy właśnie przeżyłam dramat! Po zafiksowaniu rysunku, kolory drastycznie i nieodwracalnie ściemniały. A moja reakcja na całe zajście wyglądała mniej więcej tak:
Kto by pomyślał, że moje kiepskie autoportrety sprzed 10 lat tak idealnie zilustrują mój ból i stratę :) Zdarzenie miało miejsce kilka miesięcy temu, więc zdążyłam już nabrać dystansu do mej pastelowej klęski.

The second version of Joe's portrait is a large collage, made from some scarps of sheet music and different piano parts.
Moja druga wersja portretu Joe to wielki kolaż sklejony ze skrawków nut, kawałków płótna i drewna oraz prawdziwych klawiszy, młotków i innych mniejszych, niezidentyfikowanych części z pianina. To naprawdę duży obraz, a właściwie płaskorzeźba, z ogromną ilością detali. Jest bardzo trudny do reprodukowania, dlatego właśnie postanowiłam nie publikować go w całości, a jedynie fragmenty, począwszy od etapów mojej pracy. A na przyszłość mam nauczkę, że tworzenie obrazo-rzeźb to dość ryzykowane przedsięwzięcie.

Kolaż (papier, drewno, płótno, filc)/ Mixed media (paper, wood, linen, felt) 90x130 cm