Zbieranina.
Zebrałam zdjęcia z wielu różnych naszych weekendowych wycieczek, przejażdżek, spacerów. No i jest - taki fotograficzny, impresjonistyczny pamiętnik z moich ostatnich sześciu miesięcy, spędzonych w Australii.
Wróbel nad Yarra River.
U wejścia do zamku szalonego, czeskiego multiartysty i mulitimilionera. Jeden standardowy dzwonek do drzwi to byłoby dla niego stanowczo za mało. Wszystko tutaj jest na najwyższym poziomie, poziomie abstrakcji odpowiednim dla czeskiego filmu.
Pastwiska na obrzeżach Melbourne o zmierzchu.
Podwieczorek na plaży we Flinders.
Liście w naszym ogrodzie.
Śpiący koala pod Wiszącą Skałą.
Tutejszy krajobraz: skały, roślinność, nawet światło, jest jak wprost wyjęty z kadrów filmu "Piknik pod Wiszącą Skałą".
W wąwozie Lerderderg oczarowały mnie tysiące kwiatuszków-puszków. Te śnieżnobiałe kiście zmierzwionych dmuchawców to pnącza oplatające pnie eukaliptusów.
W drodze do Organów Piszczałkowych...
I są. Piszczałkowe skały.
Narysowane Księżycem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz