wtorek, 17 grudnia 2013




Zbieranina.

Zebrałam zdjęcia z wielu różnych naszych weekendowych wycieczek, przejażdżek, spacerów. No i jest - taki fotograficzny, impresjonistyczny pamiętnik z moich ostatnich sześciu miesięcy, spędzonych w Australii.


Wróbel nad Yarra River.


U wejścia do zamku szalonego, czeskiego multiartysty i mulitimilionera. Jeden standardowy dzwonek do drzwi to byłoby dla niego stanowczo za mało. Wszystko tutaj jest na najwyższym poziomie, poziomie abstrakcji odpowiednim dla czeskiego filmu.


Pastwiska na obrzeżach Melbourne o zmierzchu.


Podwieczorek na plaży we Flinders.


Skarby oceanu.





Liście w naszym ogrodzie.

Śpiący koala pod Wiszącą Skałą.

Tutejszy krajobraz: skały, roślinność, nawet światło, jest jak wprost wyjęty z kadrów filmu "Piknik pod Wiszącą Skałą". 



W wąwozie Lerderderg oczarowały mnie tysiące kwiatuszków-puszków. Te śnieżnobiałe kiście zmierzwionych dmuchawców to pnącza oplatające pnie eukaliptusów.

  

W drodze do Organów Piszczałkowych...

I są. Piszczałkowe skały.



Narysowane Księżycem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz